piątek, 21 grudnia 2012

rozdział 2.

Kończyliśmy już jeść lody, gdy nagle powiedziałam:
-Za dwie godziny mam trening.
-Wiem. –stwierdził z uśmiechem.
-A za tydzień występ.
-Wiem. – jeszcze bardziej się uśmiechnął.
-A czy jest coś czego nie wiesz ? – spytałam cwaniacko.
-A owszem. – odrzekł.
-Czegóż to nie wie pan Schlierenzauer ? – zapytałam robiąc zaciekawioną minę.
-Masz taki różowy notes.
-No i ? – spytałam wystraszona, iż czytał mój pamiętnik.
-Nie wiem co tam ciągle skrobiesz. – odpowiedział z zawadiackim uśmieszkiem.
-I się nie dowiesz. – kamień spadł mi z serca.
-Ej ! – krzyknął rzucając we mnie poduszką.
I w ten właśnie sposób rozpoczęliśmy wojnę na poduchy. Po niecałej godzinie mój pokój wyglądał niczym ośnieżony stok.
-Co tu się stało ? – spytała moja mama, która właśnie weszła do pokoju, tym samym przerywając bitwę.
Oboje odpowiedzieliśmy tylko gromkim śmiechem, na co moja mama pokiwała z dezaprobatą głową i wyszła.
-No dobra, ja będę spadał. Przyjdę po ciebie za jakieś pół godziny. – stwierdził otrzepując się z pierza.
-O nie mój drogi ! Pomożesz mi sprzątać.
-Jak wrócimy to posprzątamy. – odrzekł.
-Trzymam cię za słowo ! – krzyknęłam za nim i wzięłam się za pakowanie torby na trening.
Może wcześniej nic nie wspominałam, ale od kilku już lat tańczę taniec nowoczesny. Gregor od zawsze chodzi ze mną na wszystkie treningi, no może prawie wszystkie, i czasem nawet ćwiczy ze mną choreografię, tak więc zna wszystkie nasze układy. Oczywiście ja również pojawiam się na jego treningach, ale zdecydowanie rzadziej.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 15.25.. Mam już tylko pięć minut, więc zaczęłam w pośpiechu wrzucać wszystkie potrzebne rzeczy do torby. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, a po chwili usłyszałam głos mojej rodzicielki:
-Sophie ! Gregor przyszedł ! – krzyknęła.
-Już idę ! – odpowiedziałam i biorąc torbę z łóżka ruszyłam po schodach w stronę przedpokoju.
Szybko ubrałam buty i wraz z moim przyjacielem wyszłam z domu.
-Poniósłbym ci torbę, ale jest różowa. – powiedział.
Na co ja teatralnie wystawiłam mu język.

***

Gdy weszliśmy do budynku szybko pobiegłam w stronę szatni, ponieważ miałam tylko trzy minuty na przebranie. Natomiast Schlieri od razu poszedł na salę, gdzie miał odbyć się trening. Po upływie trzech minut również ja znalazłam się na sali, gdzie przywitałam się z choreografką Mają, moją bardzo dobrą koleżanką, z którą wraz z Gregorem chodzimy do jednej klasy, Madlen oraz resztą ekipy, w której znajdowały się dziewczyny oraz chłopcy.
-No to jesteśmy już wszyscy. – powiedziała na wstępie Maja – Dzisiaj może zaczniemy od układu do piosenki The Boy Does Nothing.
Zgodnie z poleceniem ustawiliśmy się w ustalonym porządku. Na samym przedzie stałam ja – zdaniem Mai najlepsza w grupie. Za każdą z dziewczyn stał chłopak. Moim jakoby „partnerem” był Patrick.
Gdy staliśmy już wszyscy na swoich miejscach z głośników poleciały pierwsze nutki piosenki, więc zaczęliśmy tańczyć.

***

Stanęła na przedzie, ponieważ była najlepsza z całej grupy. Za nią stanął ten Patrick, którego szczerze nie cierpię. Gdy z głośników poleciały pierwsze nutki piosenki zaczęła tańczyć. Najpierw ruszyła biodrami w prawą stronę, później w lewą… Cały czas przyglądałem się jej ruchom. Były tak subtelne i dokładne, piękne. Nie mogłem po prostu oderwać od niej wzroku. Wszystkie ruchy, które wykonywała były pełne miłości. To było coś jak ja, gdy skaczę – zawsze oddaję się temu w pełni – to samo robi ona gdy tańczy…

__________
Napisałam… ^^
Może trochę średnio mi to wyszło, ale cóż…
Dodaję, co prawda z małym poślizgiem, ale jakoś nie mogłam moich pomysłów ubrać w słowa, dlatego tak długo to trwało.
Jeszcze tylko kilka dni i WAKACJE !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz