piątek, 21 grudnia 2012

rozdział 5.

Obudziłem się. W całym domu panuje cisza, więc chyba zbudziłem się pierwszy. Postanowiłem to sprawdzić, więc wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę drzwi. Na pierwszy ogień poszła Gloria. Cichutko uchyliłem drzwi od pokoju. Panna Schlierenzauer spała sobie w najlepsze, więc zamknąłem drzwi i zszedłem na dół. Wszedłem do salony i byłem już pewien, że to właśnie ja obudziłem się pierwszy, ponieważ Sophie wraz z Gregorem wciąż śnili. Aby również ich nie budzić poszedłem do kuchni i zamknąłem za sobą drzwi. Ruszyłem w stronę ekspresu do kawy, aby zrobić sobie swoje ulubione espresso. Włączyłem urządzenie i usiadłem przy stole w oczekiwaniu na upragniony napój.

***

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Jedyną rzeczą, która mogła ukoić moje cierpienia była moja ukochana kawa, a mianowicie espresso. Myśląc, iż obudziłam się jako pierwsza na paluszkach, tak aby nikogo nie zbudzić, podreptałam do kuchni, po drodze mijając salon, w którym mój kochany braciszek spał wtulony w swoją przyjaciółkę – tak wiem, brzmi to dziwnie, ale cóż – tak jest. Otworzyłam drzwi do kuchni i wtedy moim oczom ukazał się Thomas siedzący przy naszym stole i popijający gorące espresso.
-Ale mnie przestraszyłeś ! – powiedziałam, zamykając drzwi od pomieszczenia.
-Przepraszam, nie chciałem. – odpowiedział z uśmiechem, a po chwili spytał – Może kawy ?
-Z wielką chęcią. – uznałam, zajmując miejsce naprzeciw niego.
Morgenstern wstał, wyciągnął z szafki mój ulubiony kubek i nalał do niego kawy po czym postawił ją przede mną.
-Proszę. – odrzekł i usiadł.
-Dziękuję. – odpowiedziałam miło i uśmiechnęłam się, po czym umoczyłam moje usta w gorącej cieczy.
Thom czuł się u nas tak swobodnie, w sumie nic dziwnego, ponieważ był przyjacielem mojego brata i bywał tu dość często. W zasadzie nie znałam go zbyt dobrze. Przychodził, to przychodził, ale jakoś nie miałam nigdy okazji z nim rozmawiać, oprócz wczorajszego wieczora; właściwie to właśnie wczoraj go poznałam. Mój ulubiony kubek to w sumie zwykły przypadek, ale bardzo przyjemny.
Z zamyślenia wyrwał mnie Morgi, który właśnie wstawał od stołu.
-Co robisz ? – spytałam jak mała dziewczynka.
-Pomyślałem, że możemy posprzątać. – stwierdził podchodząc do zlewu.
-Nie głupi pomysł. – uznałam i ruszyłam w jego stronę.
-To co, może pójdziesz po szklanki, które zostały na stole, a ja zacznę już to myć ? – zaproponował, na co zgodziłam się kiwając głową i wyszłam.
Gdy byłam już w salonie przypomniałam sobie o puszkach po piwie, które zostawiłam na górze, więc ruszyłam w stronę schodów.

***

„Czemu ona tak długo nie wraca ?” – pomyślałem i ruszyłem w stronę drzwi prowadzących do salonu.

***

Mimo, iż obudziłem się na początku nie miałem ochoty wstawać, póki nie poczułem, że przytulam się do czegoś, a raczej do kogoś. Powoli uchyliłem jedno oko, później drugie, a to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Leżałem właśnie na kanapie w salonie wtulony w plecy Sophie. Chciałem wstać, oczywiście nie budząc jej, ale nie było to takie łatwe. Podniosłem się na rękach i powoli przełożyłem jedną nogę, na drugi koniec sofy. Później przełożyłem rękę i wtedy moje ciało unosiło się kilka centymetrów nad moją przyjaciółką, która smacznie spała z uśmiechem na twarzy. W tym właśnie momencie do salonu wszedł Morgi.
-O stary ! W końcu się obudziłeś ! Nie widziałeś może Glorii ? – gadał jak najęty, oczywiście prawie krzyczał, bo jakżeby inaczej.
-Zamknij się, bo ją obudzisz. – syczałem do przyjaciela.
-Czas najwyższy żebyście wstali; jest już po 12.00.. – wypalił.
-Cicho rozumiesz ? – warknąłem – Ona nie może o tym wszystkim wiedzieć. – mówiłem nadal unosząc się nad Sophie.
-O Gregor ! Nareszcie wstaliście ! – wykrzyknęła moja siostra wchodząc do pokoju.
-Zamknijcie się, błagam. – powiedziałem, a po chwili dało się słyszeć mruknięcie Sophie, które strasznie mnie przeraziło.
Gloria z Thomasem stali cicho zastosowując się w ten sposób do moich „próśb”, natomiast ja z nielichym trudem zgramoliłem się z kanapy.
-Jedna prośba. – powiedziałem stojąc już na podłodze.
-Hm ?! – orzekli jednocześnie, co było bardzo zabawne.
-Ona nie może o niczym wiedzieć. – stwierdziłem – Jak coś, to zasnęła na filmie i tutaj spała – SAMA ! – podkreśliłem ostatnie słowo.
-A jeśli wszystko pamięta ? – zapytała Gloria.
-Miejmy nadzieję, że nie. – uznałem i poprawiłem jej koc, którym wcześniej byliśmy przykryci.
-Głodny jestem ! – wypalił nagle Morgenstern.
-Chodźcie zrobię wam coś do jedzenia. – powiedziała moja siostra i zabrała nas do kuchni.
Gdy już weszliśmy do pomieszczenia Morgi zaczął się śmiać.
-A tobie co ? Z głodu ci się w łepetynce poprzewracało ? – spytałem.
-Nie… Jak wyście wyglądali… - wydukał przez śmiech.
-Morgen… - warknąłem.
-No Thomas, lepiej się uspokój. – zaśmiała się Gloria widząc moją minę.
-Dobra, dobra. Ale to nie moja wina, że to śmiesznie wyglądało… - uznał i po chwili nastąpiła następna fala śmiechu, ale tym razem nie śmiał się sam Morgi, ale i moja siostra.

***

Przeciągając się, przewróciłam się na drugi bok; chciałam pospać jeszcze troszkę, ale moja czynność zakończyła się bolesnym upadkiem. Obolała usiadłam na podłodze i z przymrużonymi oczami, z powodu zaspania, zaczęłam rozglądać się po pokoju. „Gdzie ja jestem ?” – pytałam siebie, ale po chwili nie musiałam się już zastanawiać; wiedziałam, iż jestem u Schlierenzauerów. Zdziwiła mnie panująca wokół cisza, więc wstałam i ruszyłam do kuchni. „Może wszyscy jeszcze śpią” – uznałam przypominając sobie wczorajszy wieczór. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam śmiejącą się Glorię i Thomasa oraz Gregora, który przyglądał im się z wkurzoną miną mówiącą: „Idioci !”.
-Z czego się tak śmiejecie ? – spytałam zajmując miejsce naprzeciw Schlieriego.
Niestety odpowiedział mi tylko ich gromki śmiech.
-Nie przejmuj się. – powiedział Greg – To idioci !
Po tych słowach nastała chwila wyczekiwania, na uspokojenie się śmiejącej się dwójki.
-Dobra, koniec. Brzuch mnie już boli. – stwierdziła moja sąsiadka i wzięła się za przygotowywanie śniadania.
Natomiast Thomas nadal śmiał się w niebogłosy z tylko mi nie znanego powodu, no ale cóż, tak czasem bywa.
-Może ci pomogę ? – spytałam ruszając już w stronę Glorii.
-Nie ma mowy ! Jesteś gościem. – uznała.
-Przecież przychodzę tu chyba codziennie. Co to za gość ? – nadal stawiałam na swoim.
-To raz możesz się poczuć jak gość ! – wystawiła mi język i powróciła do wykonywanych wcześniej czynności.
Wstałam z krzesła, na co Gloria zmroziła mnie wzrokiem.
-Idę pozbierać naczynia z salonu. – wytłumaczyłam, na co panna Schlierenzauer pokiwała z dezaprobatą głową.
-Pomogę ci ! – stwierdził Gregor i ruszył za mną.

***

Gdy Greg wraz z Sophie wyszli Thomas zaczął jeszcze bardziej się śmiać.
-Uspokój się ! – wykrzyknęłam ze śmiechem, rzucając w niego szmatką, która była akurat pod ręką.
-Ej ! – wrzasnął zdejmując szmatkę z twarzy – Zapłacisz za to ! – powiedział po chwili mrużąc przy tym oczy.
-Jakoś się ciebie nie boję. – stwierdziłam.
-To lepiej zacznij. – powiedział wstając z krzesła, na którym siedział.
Thomas już po chwili stał koło mnie.
-I co mi zrobisz ? – spytałam, na co on ułożył swoje ręce na blacie, po obu stronach mnie.
-I co teraz ? – zapytał zawadiacko.
Oczywiście ja, jak to ja roześmiałam się słodko. Gdy skończyłam się śmiać Morgenstern popatrzył mi w oczy i zaczął się coraz bardziej do mnie zbliżać. Byliśmy już bardzo blisko siebie, gdy usłyszeliśmy głos mojego brata:
-Nie przeszkadzamy wam ? – spytał zdenerwowany.
-Nie no co ty. – powiedziałam zawstydzona.
-Twoja siostra walnęła mnie szmatką ! – poskarżył się, na co ponownie nią oberwał i znów wrzasnął – Ej !

***

-Ale to chyba nie powód, żeby się do niej kleić ! – warknął Gregor, czym nieźle mnie przestraszył.
-A to chyba już nie twoja sprawa. – uznał Morgenstern, który tak jak i Schlierenzauer przybrał bojową postawę.
-Ej, chłopaki, dajcie spokój ! –mówiła Gloria, ale oni nie reagowali.
-A właśnie, że moja ! Jak jeszcze raz ją tkniesz, to będziesz zbierał zęby do pudełka ! – stwierdził Schlieri, nie zwracając uwagi na siostrę.
Morgi objął Glorię w pasie, na co ona zrobiła zdziwioną minę, i powiedział:
-No i co teraz zrobisz ? – spytał.
-Przegiąłeś ! – mruknął Gregor i w pospiechu ruszył w jego stronę.
-Chłopcy przestańcie ! Spokój ! – krzyczała Gloria do bijących się skoczków.
Zastanawiałam się co robić, gdy nagle zobaczyłam wielkiego pająka krzyżaka zmierzającego w moją stronę. W związku z tym, że panicznie boję się tych obrzydliwych stworów zaczęłam panicznie krzyczeć.
-Aaaa ! – dało się słyszeć moje przeraźliwe piski, połączone z płaczem.
Gregor przerwał na chwilę bójkę, aby sprawdzić co się dzieje. Gdy zobaczył pająka, który był coraz bliżej mnie, oderwał się od Thomasa.
-I co, teraz wymiękasz ? – spytał Morgi.
-Zamknij się ! – wrzasną patrząc na pająka.
-Co ? Pajączka się przestraszyłeś ? – zaczepiał go.
Gdy ja usłyszałam te słowa zaczęłam coraz bardziej płakać.
-Ona ma arachnofobię. – wytłumaczyła mu spokojnym głosem Gloria.
Nagle usłyszałam głośne tupnięcie o podłogę – Gregor zabił pająka. Niestety to nadal  nie uciszyło mojego płaczu.
-Już spokojnie… - mówił do mnie delikatnym głosem – Pająka już nie ma, spójrz. – prosił.
Powoli uchyliłam oczy nie przestając płakać. Gdy zobaczyłam, że pająk nie żyje pokiwałam głową, niestety łzy dalej spływały po moich policzkach.
-Już wszystko dobrze… Uspokój się… - powiedział delikatnym głosem i objął mnie ramieniem, po czym zabrał mnie z kuchni.
Wychodząc z pokoju spojrzał na Thomasa mrożącym wzrokiem, jakby to była co najmniej jego wina; jakby to on zesłał tu tego pająka.

***

-Jak można się bać głupiego pająka ? – spytałem, siadając przy stole.
-To arachnofobia. – powiedziała – Ty niczego się nie boisz ?
-Na pewno nie jakiś małych, niegroźnych stworzonek. –stwierdziłem.
-A ona się boi i już. – ucięła i wstała z krzesła, na którym niedawno usiadła.
-A ty gdzie idziesz ? – spytałem.
Gloria nic mi nie odpowiedziała i zaczęła grzebać w jednej z szafek kuchennych. Nagle pomachała mi przed oczami buteleczką wody utlenionej.
-Po co to ? – zapytałem zdziwiony.
Ona ponownie nic nie odpowiedziała, tylko usiadła obok.
-Warga. – stwierdziła po dłuższej chwili milczenia i nalała na wacik wody utlenionej – Nie ruszaj się. – dodała i po chwili przyłożyła go do mojej przeciętej wargi.
Zapiekło, nie mogę powiedzieć, ale nie będę się krzywił – jestem twardzielem. Dziewczyna zaśmiała się po chwili.
-Co w tym takiego śmiesznego ? – spytałem oburzony.
-To, że widać, że cię boli. Po co udajesz, że nie ? – zapytała, a na odpowiedź nie musiała długo czekać, bo już po chwili zrobiłem niezadowoloną minę.
-Niepotrzebnie go prowokowałeś. – stwierdziła po dłuższej chwili milczenia.
Nic nie mówiłem, więc kontynuowała swoją wypowiedź.
-Wiem, to nie jego sprawa co robię, ale tak się zachowują bracia. To normalne, po prostu nie chce, żeby ktokolwiek mnie skrzywdził; tak jak i ja nie chcę, aby on cierpiał. – mówiła – Co prawda zareagował trochę zbyt agresywnie, no ale na szczęście nic poważniejszego się wam nie stało.

***

Siedzieliśmy na kanapie. Przytulałem ją delikatnie, tak aby czuła się bezpieczna. Gdy jej szloch ucichł spytałem:
-Już dobrze ?
Odpowiedziała mi odrywając się ode mnie i kiwając twierdząco głową.
-To dobrze. – odpowiedziałem z uśmiechem i założyłem jej za ucho niesforny kosmyk włosów.
-Dziękuję. – szepnęła i ponownie wtuliła się we mnie.
Tak, może to i złe, ale byłem zadowolony, cholernie zadowolony. Chodź przez chwilę mogłem poczuć ją przy sobie. Mimo, iż wiedziałem, że nie mogę robić sobie złudnych nadziei, te chwile sprawiały mi wielką przyjemność, a zarazem ból; a to dlatego, że osoba, którą kocham, cierpi. Może nie było to jakieś wielkie cierpienie, to i tak bolało mnie serce, gdy widziałem, jak płacze.


__________
No i piąty rozdział już za nami ;) Przepraszam was za mały poślizg, no ale tak czasem jest :)  
Nie wiem, ale może wy też zauważyliście, że to właśnie przykre rzeczy zbliżają ludzi ?  
Ja akurat miałam okazję się ostatnio o tym przekonać, a czy ‘stety’ czy niestety to w sumie chyba nie wiem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz