piątek, 21 grudnia 2012

rozdział 8.

Na progu powitała mnie Gloria.
-O cześć braciszku ! Co ty taki uśmiechnięty ?
-A nic. – odpowiedziałem, a uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy.
-Jasne. – burknęła – A jak tam na treningu było ? – nadal nie dawała za wygraną.
-Jak na treningu, potańczyli, potańczyli i Maja puściła ich do domu. – mówiłem ściągając buty.
-Gregor…
-Gloria daj sobie spokój, nawet nie można się pouśmiechać ? – spytałem.
-Jesz kolację ? – zapytała jak gdyby nigdy nic.
-Dziękuję, nie jestem głodny.
Już chciałem iść na górę do swojego pokoju, gdy nagle coś mnie tknęło.
-Hej, a gdzie są rodzice ? – zapytałem.
-Nie wrócili jeszcze od babci. – rzuciła od niechcenia i udała się do kuchni.
Swoje kroki skierowałem do zamieszkanego przeze mnie pokoju. Gdy już zatrzasnąłem za sobą drzwi sięgnąłem do kieszeni po telefon i wybrałem dobrze znany mi numer, poczekałem chwilę, aż w końcu usłyszałem głos mojego przyjaciela.
-Cześć Gregor, coś się stało ? – spytał na wstępie.
-A czy musiało coś się stać ? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-No w sumie nie. – stwierdził i po chwili dodał – W takim razie czemu do mnie dzwonisz ?
-Wpadłbyś jutro do mnie ? – zaproponowałem.
-Czemu nie, a o której ?
-A kiedy by ci pasowało ?
-Może po treningu ? – zapytał, a ja prawie spadłem z krzesła, na którym siedziałem.
-O cholera, zapomniałem o treningu ! – wrzasnąłem.
-Schlieri ta miłość miesza ci w głowie. – zaśmiał się – Mogę cię zabrać po drodze jeśli chcesz.
-A bierzesz kogoś jeszcze ? – spytałem.
-Andreasa tylko – auto mu się zepsuło. Także się nie martw znajdzie się miejsce dla Sophie.
-Dzięki. – rzuciłem tylko rozłączając się.
Teraz muszę zadzwonić do Soft – pomyślałem i tak też zrobiłem.
-Halo ? – usłyszałem w słuchawce jej śliczny głos.
-Cześć Sophie, nie chciałabyś może iść ze mną na trening ? – spytałem niepewnie przygryzając dolną wargę.
-Bardzo chętnie. – stwierdziła entuzjastycznie – A o której ? – dodała po chwili.
-Bądź u mnie o dziewiątej, pojedziemy z Thomasem. – poinformowałem pannę Gruber.
-Jest już po dziewiątej. – bystrze zauważyła Soft.
-Jutro rano o dziewiątej głuptasie. – roześmiałem się.
-No tak. – po tych słowach poszła w moje ślady.
-W takim razie do jutra Sophie.
-Do jutra Gregor.
-Śpij dobrze, dobranoc.
-Dziękuję, dobranoc. – powiedziała na koniec i się rozłączyła.
Dlaczego musiałem kończyć z nią rozmawiać ? – zapytałem sam siebie, po czym ruszyłem do łazienki.

***

Siedziałam u siebie w pokoju, gdy zadzwonił telefon. To był Gregor, zaprosił mnie na jutrzejszy trening. Cieszyłam się bardzo, że będę mogła spędzić z nim trochę czasu. No może nie do końca z nim, ale będę mogła się w niego bezkarnie wpatrywać. Prawdę mówiąc trochę zdziwił mnie jego telefon, nie sądziłam, że odezwie się do mnie sam po tym co zrobiłam. No tak, niby tylko głupi pocałunek w policzek, ale dla mnie znaczył wiele, on zapewne odebrał go jako zwykły przyjacielski gest. W sumie to chyba dobrze, bo gdyby dowiedział się o ty co do niego czuję zapewne zerwał by ze mną kontakt by mnie nie ranić. To był właśnie cały Schlierenzauer troskliwy, współczujący i mający na uwadze nie swoje dobro, a cudze. Siedziałam tak na łóżku rozmyślając o Schlierim, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę. – mruknęłam tylko i usadowiłam się wygodniej na moim łożu.
Do mojego pokoju weszła mama.
-Jedziemy z tatą do babci do Salzburga. Dzwoniła, że coś się źle czuje, więc postanowiliśmy się do niej wybrać, żeby nie była sama. Zostaniecie razem z Davidem, mam nadzieje, że sobie poradzicie. – odrzekła mama.
-Oczywiście. – odpowiedziałam delikatnie unosząc do góry kąciki moich ust, by dodać jej otuchy.
-Wyjeżdżamy za pół godziny, mam nadzieję, że przyjdziesz się pożegnać ? – spytała, a ja odpowiedziałam jej tylko twierdzącym kiwnięciem głowy.
Mama opuściła mój pokój i zapewne poszła kończyć pakowanie.
Po około piętnastu minutach zwlekłam się z łóżka i ruszyłam schodami do salonu. Na parterze rodzice krążyli po różnych pokojach co trochę coś zabierając, z któregoś z nich i biegnąc do swojej walizki by to zapakować. Zapewne nie chcieli niczego zapomnieć. Do Salzburga nie było tak daleko, ale nie było też blisko, dlatego pewnie nie chcieli, by wyszło tak, że będą musieli się wracać. Usiadłam na kanapie w salonie tak, aby im nie przeszkadzać. Po chwili obok pojawił się David.
-Niezłe zamieszanie. – zaśmiał się niepewnie.
-Przepraszam za wcześniej. – mruknęłam przypominając sobie sytuację, która nie tak dawno miała miejsce w naszym przedpokoju.
-Spoko siostra. – odparł obejmując mnie ramieniem – Rozumiem, hormony ci buzują i te sprawy, przez co masz ciągłe zmiany nastroju. – zażartował czochrając mi włosy.
-Ja ci dam hormony. – warknęłam na żarty i strzeliłam go leżącą nieopodal poduszką.
W tym właśnie momencie do salonu weszli rodzice.
-No nie wiem czy to był dobry pomysł zostawiać was tu samych. Jeśli macie się tak zachowywać to może któreś z was pojedzie z nami. – powiedział tato, kręcą z dezaprobatą głową.
-Będziemy grzeczni. – odparliśmy uśmiechając się szeroko, machając przy tym kokieteryjnie rzęsami.
-Chodźcie się pożegnać. – zachęciła nas mama rozkładając ramiona.
Wraz z Davidem szybko zeskoczyliśmy z kanapy i wpadliśmy w ramiona rodziców. Mój brat na początku przytulił się do mamy, natomiast ja do taty. Po chwili się zamieniliśmy. Gdy już byliśmy wyściskani na wszystkie strony poszliśmy odprowadzić rodziców do drzwi. David dodatkowo zaniósł do samochodu jedną z walizek. Natomiast ja stałam w drzwiach, gdzie na chwilę została ze mną mama.
-Uważajcie na siebie. – odrzekła delikatnie gładząc mój policzek.
-Damy sobie radę. Jesteśmy już duzi. – odpowiedział za mnie brat, który stał już za plecami mamy.
Ponownie wtuliłam się w ramiona rodzicielki, a już po chwili staliśmy z Davidem przed domem sami, machając do oddalającego się pojazdu. Gdy auto naszych rodziców zniknęło za zakrętem powróciliśmy do domu, by położyć się już spać, ponieważ nieubłaganie zbliżała się już godzina jedenasta. Zanim jednak trafiliśmy do swoich pokoi postanowiliśmy na chwilę zajrzeć do kuchni, by tam napić się gorącej herbaty.
-Pierwszy raz sami w domu. – stwierdziłam, na co mój brat się zaśmiał.
-Nie zapominaj, że ja też tu będę. Więc jak chcesz organizować jakieś wielkie imprezy, gdzie alkohol będzie lał się litrami, pamiętaj że ja wtedy też wbijam. – zażartował, za co dostał sójkę w bok.
-Wiesz co, już prędzej po tobie bym się spodziewała takich imprez. – odgryzłam się, wystawiając mu język.
-Kogoś może się zaprosi, ale wtedy ty będziesz musiała opuścić lokum. Przenocujesz sobie u Schlierenzauera, przecież tak go lubisz. Będziecie sobie wyznawać miłość i obdarowywać całusami, gdy my z kumplami będziemy grać na playstation. – zaczął się wygłupiać układając usta w dziubek jak do pocałunku.
Ale mnie nie bawiły jego głupie żarty.

***

-Odczep się ! – warknęła Sophie – Lepiej idź już spać, bo coś ci na mózg siada. – dodała po chwili, po czym w bojowym nastroju opuściła kuchnie.
Nie rozumiem co ją tak zdenerwowało, przecież to były tylko żarty, a ona wściekła się jakbym co najmniej wyzwał ją od najgorszych. Moja mała siostrzyczka Sophie się wściekła. To było wręcz zaskakujące, zazwyczaj była taka spokojna. Ale to na swój sposób dobrze, w końcu dorasta.


__________
I oto wielki powrót happy. No dobra może i nie do końca taki wielki i nie do końca powrót. A czemu ? Bo jak na razie mam tylko to i nic poza tym. Ale tak się cieszę, że udało mi się cokolwiek napisać, że postanowiłam dodać.
Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było. Nie mam niestety na to żadnego wytłumaczenia, no może poza tym, że straciłam wenę. Kiedy kolejny rozdział się ukarze też niestety nie wiem, ale mam nadzieję, że ta moja wena na trochę ze mną zostanie i pomoże mi coś naskrobać.
Jeśli chodzi o wasze opowiadania to czytam je wciąż namiętnie z taką samą pasją, zadziwiając się skąd wy bierzecie tyle weny. Naprawdę podziwiam osoby, które potrafią wciąż pisać czy to kończąc swoje blogi, czy też pisząc je nadal.
Zwracam się też z prośbą, aby osoby, które chcą być informowane o możliwych przyszłych rozdziałach napisały o ty w komentarzu, ponieważ chciałabym to jakoś ogarnąć :)
Z góry bardzo dziękuję :)
Trzymajcie się cieplutko :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz